Kochajmy hazard

Żyjemy w czasach, w których coraz mniej fajnych rzeczy można robić legalnie. Nie można za szybko jeździć, nie można strzelać z własnej broni, nie można nawet grać i zakładać się o pieniądze.
A przecież prawdziwi mężczyźni kochają hazard.
Nie ma nic bardziej emocjonującego niż gra – w cokolwiek co się lubi – na pieniądze. Wszystko jedno czy jest to poker, bilard, battlefield czy bieg na 100 metrów. Dlaczego?
Nic tak nie podnosi adrenaliny i nie dodaje motywacji, gdy oprócz chwały, pojawia się okazja wygrania lub straty paru złotych. Bo mężczyźni grają dla zwycięstwa, a nie dla towarzystwa.

Gry „hazardowe”
Osobiście mam ogromny sentyment do ruletki, jednak nie da się ukryć, że jest to chyba najgłupsza gra hazardowa, jaka może być. Albowiem oparta w 100 proc. na losowaniu. I to w dodatku o sumie ujemnej. Nie niesie więc ze sobą nic więcej niż karciana „gra w wojnę”. Podobnie jak różne zdrapki, losowania numerów czy bingo – ot, taka wersja hazardu dla leniwych emerytów.
W ogóle spłycanie grania na pieniądze do gier występujących jedynie w kasynach jest jakimś nieporozumieniem. Tak naprawdę clue hazardu sprowadza się do założenia się z kimś, że to ty wygrasz, a nie on. I postawienie na to swoich pieniędzy, niekoniecznie w formie gotówki.

Zakłady bukmacherskie
Są one według mnie prawdziwym testem na patriotę. Ileż to razy widziałem przed jakimś meczem hordy kibiców i te ich absurdalne nadzieje, że drużyna narodowa wreszcie przełamie złą passę:

  • Nasi wygrają!
  • Pooolska gooola…
  • No, tym razem się uda.

Jeśli jesteś sportowym patriotą, to postaw pieniądze na zwycięstwo swojej drużyny. Wtedy zobaczysz jakich emocji dostarczy Ci rozgrywka.
I udowodnisz, że naprawdę wierzysz w jej zwycięstwo.
Nielegalne?
Od 2009 roku większość oznak hazardu w Polsce jest nielegalna. A co ciekawe, ostatnio na pytanie zadane w ankiecie: „Czy uważa Pani/Pan, że strony internetowe oferujące nielegalny hazard powinny być zablokowane na terenie Polski?”, „tak” odpowiedziało 75% ankietowanych, „nie” – 15%, a „nie wiem”
10% (Millward Brown 2014).
Zacząłem nazywać to – autorsko – efektem „zciocienia” społeczeństwa, gdy zakazuje się fajnych rzeczy dla idei powszechnego bezpieczeństwa. Co do nielegalności procederu to już od Was zależy, czy
Waszym życiem będą kierowali pracownicy budżetówki, czy będziecie o nim decydować sami.

Czy od hazardu można się uzależnić?

Jasne, że można, tak jak od wszystkiego, co wywołuje emocje. Jednak kastrowanie mężczyzny z emocji doprowadza jego życie do jałowości. I staje się ono tak bezpłciowe, jak jedzenie steka bez przypraw… Albo picie piwa bezalkoholowego. Innym argumentem jest to, że można przegrać…
Tak, można. Tak samo jak wygrać.
I tak jak w życiu, gdy jest możliwość przegranej, to zwykle jest też szansa na zwycięstwo. Szczególnie jeśli to ostatnie zależy od naszych umiejętności, a nie tylko rzutu kostką. Bo wtedy mamy zdwojoną motywację, by te umiejętności rozwijać.

Udostępnij na Facebooku
Udostępnij na Twitterze
Udostępnij na Pintereście
Udostępnij na WhatsApp
powiązane wpisy