Wzruszające pokazywanie ryzykownych kryptowalut

Podobno kryptowaluty nie mają pokrycia i z tego powodu są bardzo ryzykowne. Dlaczego?
No właśnie nie do końca wiadomo dlaczego. Żadna waluta panująca teraz na świecie nie ma pokrycia w niczym innym, jak w sobie samej. Opiera się tylko i wyłącznie na tym, że odpowiednia liczba ludzi ma zaufanie do tego, że zadrukowany kawałek papieru można wymienić na określone dobro:
jedzenie, samochód lub mieszkanie… Gwarancją tego jest to, że rząd, który regularnie kradnie określoną ilość pracy swoich obywateli, może dodrukować dodatkową liczbę kartoników.

Ale zaryzykuję odważniejszą tezę. Złoto też opiera się na podobnej zasadzie. Wygląda to już dużo lepiej, bo nie można ot tak zrobić dodruku, ale wciąż opiera się na zaufaniu. Złoto to kilkaset ton złomu. I działa podobnie jak platyna, srebro czy diamenty. Mają one zastosowanie w przemyśle, ale większość wartości wynika z marketingowego przekonania ich odbiorców, że są fajną ozdobą i dobrą inwestycją.
Spełniają parę warunków:

• nie można drastycznie zwiększyć ich podaży,
• są trwałe,
• można je stosunkowo łatwo dzielić, przenosić i wymieniać.

Patrząc na te punkty i stawiając kryptowaluty w kontrze do „tradycyjnych” pieniędzy, lepiej wypadają te pierwsze. Jeszcze lepiej złoto. Poza tym, że trudno je transportować. Choć w zamian ono nie potrzebuje do tego prądu. Niemniej wychwalanie „stabilności” fiducjarnych pieniędzy jest dość wątpliwe, bo jedyną gwarancją pokrycia ich wartości jest skuteczność aparatu przymusu, który w przewidywalnym czasie
jest w stanie zabrać obywatelom odpowiednią ilość owoców ich pracy. I jak na razie gwarancja ta jest dość pewna.
Choć wątpliwa moralnie.

Udostępnij na Facebooku
Udostępnij na Twitterze
Udostępnij na Pintereście
Udostępnij na WhatsApp
powiązane wpisy